Weekendowy rajd (nie)rowerowy

Podobno każda podróż musi mieć jakiś cel więc i moja wycieczka w kieleckie miała konkretne założenie – odwiedzić, przypatrzeć się i poznać sposób organizacji Mazovia 24h Marathon. Od wielu miesięcy planowałem by dotrzeć w odpowiednim czasie i momencie nad niewielki zalew w okolicach wsi Zagańsk, ponieważ we wrześniu podobną imprezę, czyli 24h Rajd Rowerowy Arkun, planuję przygotować w okolicach Żukowa.

Plan planem, ale rzeczywistość zawsze musi zweryfikować założenia. Zamiast spotkania o 12:00 organizator poprosił mnie o przyjazd bliżej godziny 16:00. Co więc począć z zaoszczędzonym czasem? Udałem się więc ze znajomą w okolice Świętego Krzyża i korzystając z chwili słońca, wdrapaliśmy się na sławną Łysą Górę. Wysokość jednego z dwóch popularnych szczytów Gór Świętokrzyskich nie powala ale za to widok z niego zrekompensował kapryśną aurę. Zabawny był fakt, iż zakładaliśmy że zdobędziemy Łysicę ale… tak to jest gdy wybierasz się na trekking z mapą w aplikacji Yanosik.

Chwilę przed umówioną godziną spotkania dotarliśmy do Zagańska. Zdumiał mnie fakt, że na żadnym skrzyżowaniu czy drodze dojazdowej nie zauważyliśmy żadnej tablicy kierunkowej czy informacyjnej. Klucząc po wsi odnaleźliśmy po parunastu minutach miejsce bazy. Widok zdumiewający, ogromne pole namiotowe z mnóstwem pojazdów, wielkie bramki startowe, dziesiątki namiotów oraz setki ludzi krzątających się po okolicy. Od razu przykuł moją uwagę fakt, że wyścig odbywał się zaraz przy lokalnej drodze, po której prowadziła trasa zawodów a która nie była specjalnie pilnowana przez ochronę. 

Udało się porozmawiać z głównym organizatorem i poznać kilka szczegółów tego ogromnego przedsięwzięcia. Zrobiłem sobie także kilkukilometrowy spacer po okolicy aby przyjrzeć się oznakowaniu trasy, zabezpieczeniom, uczestnikom oraz warunkom w jakich startowali. Tylko ta pogoda! Kapryśna, zmienna i delikatnie mówiąc nieprzyjemna. 

Kończąc sprawy zawodowe, ruszyliśmy do Sandomierza aby po krótkiej podróży napawać się nocnym klimatem rynku tego urokliwego miasta, objeżdżanym w chyba każdym odcinku serialu przez Ojca Mateusza. Szkoda, że z rana musieliśmy wyjeżdżać z powrotem ale zdążyliśmy jeszcze zakupić obowiązkowe pamiątki i zjeść po drodze pierniki w Toruniu! Teraz zostało czekać do września i liczyć na to, iż nasz 24h Rajd Rowerowy Arkun odniesie podobny sukces jak wydarzenie w okolicach Kielc.

Scroll Up