Zgodnie z uchwałą Rady Dzielnicy, w budżecie na 2018 rok zarezerwowano ponad 12 tyś. złotych na kamienny obelisk. Obiekt ma stanąć przy estakadzie Kwiatkowskiego, na trawniku oddzielającym pasy ul. Morskiej, po stronie kościoła św. Józefa. Zapewne cała sprawa przeszłaby bez echa gdyby nie drobny epizod z postem w mediach społecznościowych….
Dzielnicowy fanpejdż dawno nie miał takiego oblężenia, ilości komentarzy i polubień. Informacja o kamieniu wywołała nawet nie burzę ale nawałnice niepochlebnych opinii. Z jednej strony doskonale rozumiem mieszkańców, którzy woleliby aby każda suma została przekazana na remont jakiegoś chodnika, ulicy lub placu zabaw ale… No właśnie, ale. Czy może być jakieś ale w kwestii decyzyjności Radnych Dzielnicowych? Czy można kwestionować ich wybory nie biorąc czynnego udziału ani to w wyborach ani w obradach?
Decyzja o podziale skromnego budżetu (przypominam to niecałe 70 tyś. rocznie) podejmowana jest przez radnych rokrocznie w okolicach września. Pisałem już o tym wielokrotnie zarówno w mediach społecznościowych jak i w serwisach informacyjnych, iż z reguły są to pobożne życzenia, bez żadnej analizy potrzeb czy uwzględniania jakichkolwiek wniosków czy podań od mieszkańców. Po prostu, ma być to tak jak zadecydował jakiś Radny i uzyskał zwykłą większość podczas zebrania. Dla przypomnienia, tak dokładnie było z siłownią zewnętrzną przy „Chłodniczaku”, gdzie rzucone zostało hasło w dniu planowania budżetu na 2017 rok przez jedną z Radnych a reszta bez zadawania jakichkolwiek pytań udzieliła zgody na jej powstanie (za 50 tyś. zł!) Tak też stało się z pomysłem kamienia. Pomysł, głosowanie i zaakceptowanie.
Z drugiej strony, zawsze staram się umieszczać zarówno na stronie Rady jak i na profilu dzielnicowym informację o zbliżającym się zebraniu, planie spotkania oraz zamieszczamy z Łukaszem pytania do mieszkańców o propozycje do przyszłorocznego budżetu. Jaki jest tego efekt? Brak odzewu i nigdy, ale podkreślam to nigdy przez osiem lat piastowania przeze mnie funkcji Radnego Dzielnicy, nie zdarzyło się aby jakiś mieszkaniec pojawił się na zebraniu i zaproponował swój wniosek.
Skąd więc oburzenie na forach internetowych i w serwisach informacyjnych? Bo akurat ten właśnie wydatek wydał się większości po prostu głupi, niepotrzebny i całkowicie nieprzemyślany? Całkiem możliwe i logiczne wytłumaczenie, jednak nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego mimo tak wielkiego sprzeciwu nikt nie pociągnął tematu dalej? No cóż, to już wymagałoby poświęcenia czegoś więcej niż kliknięcie serduszka lub złej minki na facebooku.